sie 282011
 

Rozmowa z Waldemarem Pawlakiem, wicepremierem i ministrem gospodarki.

– Prezydent podpisał ustawę antyspreadową, ale to nie rozwiązuje wszystkich problemów, jakie dotknęły ludzi zadłużonych we frankach…

– …oczywiście, że nie rozwiązuje, bo nie może. Ustawa reguluje kwestię „spreadów”, czyli różnicy między kursem kupna, a sprzedaży walut tym, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne denominowane np. w szwajcarskich frankach. Na rynku międzybankowym, czyli tym, na którym banki handlują ze sobą walutami spready wynoszą kilka dziesiątych części grosza, podczas gdy te oferowane klientom – nawet kilkadziesiąt groszy. Ustawa daje możliwość spłacania kredytu w walucie, w której został on zaciągnięty, przez co klienci uzyskają większy wybór instytucji , w których będą mogli kupić np. franka. Już dziś niektóre banki umożliwiły zakup waluty przy znacznie niższym spreadzie, nawet poniżej 2 procent.

– Dla kantorów jest to świetna okazja, by podwyższyć ceny i zwiększyć własne spready…

– Nie sądzę, straszenie tym to element zabawnej krucjaty prowadzonej przez banki przeciw kantorom. Jest taki stary kawał: facet sprzedaje hamburgery przed bankiem w Nowym Yorku, podchodzi do niego znajomy i mówi: pożycz mi 100 dolarów. – Nie pożyczę Ci – odpowiada kolega. – Dlaczego, przecież jesteśmy przyjaciółmi? – Bo mam z tym bankiem umowę: ja nie pożyczam pieniędzy a oni nie sprzedają hamburgerów. Kantory są po to, by dostarczać waluty w niedużych ilościach, a banki robią to na dużo większą skalę. Konkurencja między nimi sprawi, że spready spadną. Banki nie dopuszczą do tego, by klienci poszli do kantorów.

– A banki nie odbiją sobie tych niższych spreadów na klientach?

– To by oznaczało, że banki nie prowadzą biznesu, tylko chcą łupić klientów. A nie powinny tego robić, bo ich zyski tylko przez pierwsze pięć miesięcy tego roku wzrosły o ok. 40 procent. W trudnych czasach bank nie może zabijać swoich żywicieli, gdy sam ma się świetnie. Jeśli miałoby to tak wyglądać, to byłby dziki kapitalizm pilnie wymagający ostrych regulacji.

– Co rząd może jeszcze zrobić w sytuacji rozchwiania rynków kapitałowych i silnego wzmacniania franka? Zadłużeni w walutach nie są tylko klienci indywidualni, ale i firmy, które mają kredyty, umowy leasingowe.

Rząd musi być ostoją stabilności, ma promować rozwiązania sprzyjające poprawnemu funkcjonowaniu rynku. To co się na nim dzieje, nie może tworzyć jaskrawych niesprawiedliwości. Nie jestem zwolennikiem rozwiązania, które przyjął rząd węgierski, który zamroził kurs forinta do franka dla osób spłacających kredyty. To pachnie socjalizmem. Raczej już banki powinny wydłużyć terminy spłat klientom, albo oferować im okres karencji. W ten sposób spadnie bieżące obciążenie ratami, który przy drogim franku zagraża wielu rodzinom. W przyszłości natomiast banki mogłyby jeszcze staranniej badać zdolność kredytową klientów – a ich sprzedawcy nie udzielać pochopnie kredytów, po to tylko, by zainkasować prowizję. Lepszym systemem motywującym sprzedawców jest taki, jaki mają towarzystwa ubezpieczeń na życie, czyli agent który sprzeda polisę, dostaje po podpisaniu umowy tylko nieznaczną cześć prowizji a potem kolejne pieniądze jak klient opłaca składki.

Ważne jest też – to uwaga pod adresem Ministra Finansów – roztropne gospodarowanie budżetem kraju w taki sposób, by nie wywoływać dodatkowych napięć.

Roztropne?

Tak, bo wyższa inflacja to wyższe ceny na przykład paliw – i w konsekwencji większe wpływy do budżetu państwa. W obecnej sytuacji Minister Finansów powinien obniżyć akcyzę na benzynę o ok. 20 groszy na okres 3 miesięcy, co doprowadziłoby do spadku cen paliw poniżej 5 złotych. Byłaby to ulga dla klientów indywidualnych i dla firm. Minister Finansów może to zrobić, bo w tym roku uzyskał już przychody wyższe od zaplanowanych w budżecie.

– Mamy krach na giełdzie? Mieliśmy już? Niby mamy stały wzrost gospodarczy, a giełda tak ostro tąpnęła?

– Nie nastąpił żaden koniec świata. Giełda jest ważnym elementem gospodarki, ale nie jedynym. Poza tym ona już dawno nie odzwierciedla fundamentalnych wartości gospodarki; odbijają się w niej nastroje i oczekiwania, a nie sytuacja ekonomiczna kraju. Również wzrosty, gdy następują często mają bardziej emocjonalne, niż fundamentalne podstawy.

Warto też patrzeć nie tylko na same kursy akcji, ale to, co w Polsce jest zazwyczaj niedoceniane – dywidendę płaconą przez spółki. Dywidenda często przynosi klientom wyższe zyski, niż zwykła lokata bankowa. Bywały takie lata, że wpływy z dywidendy dla Skarbu Państwa przewyższały dochody z prywatyzacji.

– Jest jeszcze sens rozważać przystąpienie Polski do strefy euro?

Kiedy za czasów Margaret Thatcher Brytyjczycy zastanawiali się czy wejść do Unii Walutowej dywagacje na ten temat zakończyli konkluzją – wejdziemy do Strefy Euro w najbardziej odpowiednim momencie. Po cichu zaś dodawali: ten moment według naszego przekonania nie nastąpi nigdy).

– Pan również jest przekonany, że dla Polski ten moment nigdy nie nastąpi?

Biorąc pod uwagę dzisiejsze uwarunkowania nie ma do czego się spieszyć, bo przykład Grecji, Portugalii, Włoch pokazuje, że strefa euro nie stanowi tarczy przed kryzysami i rynkowymi turbulencjami. Jest tylko dziurawą parasolką.

– A strefa euro przetrwa?

Trzeba spojrzeć na strukturę państw, które ją tworzą. Od 1996 r. do 2006 r. średnia inflacja w Strefie Euro wynosiła 34 proc., w Niemczech i Francji – ok. 24 proc. a w Grecji – 64 proc. Greckie produkty i usługi były ok. 40 proc. droższe od niemieckich i francuskich. Również inflacja we Włoszech kształtowała się powyżej średniej Strefy Euro. To jest źródło europejskich kłopotów. Jeżeli po kilkunastu latach przebywania różnych krajów w jednej strukturze nie następuje zrównanie jeśli chodzi o inflację, wydajność pracy czy w ogóle poziom gospodarki to zaczynają narastać poważne, wewnętrzne napięcia. A stąd już tylko krok do rozpadu całej konstrukcji.

Rozmawiali: Robert Azembski, Michał Kobosko

Cały dodatek do Wprost „Inwestycje lokalne i finansowanie nieruchomości” z którego pochodzi artykuł, można przeczytać na stronie http://www.wprost.pl/wof/.

„Wszystko o finansach” to cykl dodatków finansowych w tygodniku Wprost. Dodatki poświęcone są w całości finansom osobistym, a ich szczególny charakter pozwala przeciętnym, ale zainteresowanym finansami ludziom śledzić nowinki w ofertach instytucji finansowych, edukuje i uczy jak z nich bezpiecznie korzystać.


Article source: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Waldemar-Pawlak-Unia-nas-nie-chroni-2395504.html