Pan Marek zaciągnął kredyt hipoteczny w PKO BP. Bank wymagał ubezpieczenia na życie. Pan Marek za pośrednictwem banku kupił standardowe ubezpieczenie na życie z oferty banku, w Towarzystwie Ubezpieczeń na Życie „Europa”. W większości banków kredytobiorca nie ma wyboru – musi kupić tę polisę, którą sprzedaje bank.
Kilka lat po zaciągnięciu kredytu pan Marek trafił do szpitala. Zmarł, ale lekarze nie ustalili bezpośredniej przyczyny śmierci. Pośrednio mogły ją wywołać problemy z krążeniem i oddychaniem.
Żona pana Marka – Agnieszka – zwróciła się do banku o odszkodowanie. Bank wystąpił do ubezpieczyciela, ale ten odmówił wypłaty, twierdząc, że przyczyna śmierci musiała być związana z wcześniej zdiagnozowanymi problemami zdrowotnymi ubezpieczonego. Bank zwrócił się o ponowne rozpatrzenie sprawy, ale po drugiej odmowie do sądu nie wystąpił. Dlaczego? Na to pytanie PKO BP nam nie odpowiedział.
Pani Agnieszka sama nie mogła wystąpić do sądu, bo w przypadku tej polisy takie prawo przysługuje tylko bankowi. Podobnie jest przy innych grupowych ubezpieczeniach na życie, od utraty pracy czy od następstw nieszczęśliwych wypadków. Te umowy podpisują między sobą bank i ubezpieczyciel na rzecz osoby trzeciej, czyli kredytobiorcy. W razie wypadku odszkodowanie z polisy dostaje bank, a w razie problemów z wypłatą odszkodowania tylko bank może dochodzić swoich praw w sądzie. Ubezpieczony klient (a potem jego spadkobiercy) nie ma takiego prawa, choć to on płaci składkę.
Problem w tym, że najczęściej banki nie decydują się na pójście do sądu. Dlaczego? Bo im się to nie opłaca. Rzecznik ubezpieczonych, powołując się na umowy pomiędzy ubezpieczycielami a bankami (lub pośrednikami finansowymi), twierdzi, że im mniej wypłaconych odszkodowań, tym większą premię od ubezpieczyciela może dostać bank.
– To jest jaskrawe naruszenie interesu konsumentów oraz nieuczciwa praktyka rynkowa – kwituje rzecznik ubezpieczonych Halina Olendzka.
Premia dla banku stanowi większość składki ubezpieczeniowej klienta. Z danych rzecznika wynika, że tylko 10-20 proc. składki idzie na ochronę ubezpieczeniową. Reszta to właśnie premia dla banku.
Banki otwarcie przyznają się do korzyści ze sprzedaży polis. – 20-25 proc. rocznych przychodów banków pochodzi ze sprzedaży polis dołączanych do pożyczek i kredytów – przyznaje wiceprezes BGŻ Wojciech Sass.
Problem w tym, że według prawników z biura Rzecznika Ubezpieczonych bank nie powinien sam pobierać prowizji od składek, bo nie jest tu pośrednikiem lecz ubezpieczającym, czyli stroną umowy. Powinien więc grać w tej samej drużynie co kredytobiorca.
– Sprawdzamy, czy banki nie czerpią korzyści ze sprzedaży ubezpieczeń do kredytów – mówi Katarzyna Mazurkiewicz z KNF.
KNF i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zajęły się sprawą polis dołączanych do umów na wniosek rzecznika ubezpieczonych. KNF rozesłała do banków ankiety z pytaniami, jak w praktyce działają takie umowy.
Związek Banków Polskich zarzuca rzecznikowi, że pokazuje umowy sprzed kilku lat. – Od dwóch lat ZBP i Polska Izba Ubezpieczeń publikują wspólne standardy dobrej praktyki na rynku bancassurance dotyczące ubezpieczeń grupowych oraz ubezpieczeń finansowych powiązanych z kredytami hipotecznymi. Ewentualne negatywne praktyki mogą już nie występować – mówi Norbert Jeziolowicz z ZBP.
Jednak według rzecznika takie zapisy obowiązywały jeszcze rok temu i nie zmieniły się do dziś.
PIU twierdzi, że problemów z ubezpieczeniami do kredytu nie ma. I podaje dane o liczbie skarg, jakie wpłynęły do rzecznika ubezpieczonych. W 2010 r. było ich 558, czyli dwie skargi na 100 tys. polis.
– Klienci nie mają dostępu do umów pomiędzy bankiem a ubezpieczycielem. Na jakiej podstawie mają więc składać skargi? – pyta Olendzka.
Article source: http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,10544102,Ubezpieczenie_kredytu_oplaca_sie_tylko_bankowi__A.html