sty 102012
 

Nie dość, że coraz mniej jest ofert kredytów walutowych i drożeją te złotowe, to coraz bardziej potrzebny robi się wkład własny.

Nawet o kilkadziesiąt proc. może w 2012 r. spaść liczba udzielonych kredytów hipotecznych. Praktycznie zniknęły już kredyty w obcej walucie, Rodzina na Swoim jest dużo trudniej dostępna niż pół roku temu, a znowelizowana rekomendacja S zaostrzyła zasady liczenia zdolności kredytowej. Oprócz tego, nie bez znaczenia jest ryzyko pogorszenia się sytuacji gospodarczej. W efekcie banki podnoszą ceny nawet standardowych kredytów złotowych, dla których aktualnie trudno o alternatywę.

Zapowiedziana jesienią 2010 r. nowelizacja rekomendacji S pióra Komisji Nadzoru Finansowego przed publikacją kilka razy zmieniała kształt, ale jej główny wydźwięk pozostał taki sam: banki mają ostrożniej udzielać kredytów hipotecznych, szczególnie jeśli chodzi o te rozliczane w walutach obcych. Z kredytów we franku banki zaczęły masowo wycofywać się latem ubiegłego roku. Uczyniły to Polbank, mBank, MultiBank i Alior. Potem przyszła pora na BPH (we wrześniu), a pod koniec roku to samo zrobiły PKO BP i Deutsche Bank PBC. W ostatnich miesiącach rozpoczęło się też gremialne rezygnowanie z finansowania w euro, ostatnimi bankami, które to ogłosiły są Crédit Agricole i Bank DnB Nord oraz Alior, który poinformował, że na finansowanie szansę mają tylko klienci private bankingu.

Dzięki niższym stopom procentowym w strefie euro rata zaciągniętego dziś kredytu w tej walucie jest od złotowej niższa o ok. 20 procent. Należy jednak pamiętać o ryzyku związanym z wahaniami kursów walut, które mogą szybko zmienić się na niekorzyść i pociągnąć za sobą wzrost raty kredytu. Właśnie przed takimi konsekwencjami chce klientów uchronić Komisja Nadzoru Finansowego poprzez działania mające na celu zniechęcenie banków do kredytowania w walutach. Według nowej rekomendacji S banki mają liczyć zdolność kredytową tak jakby klient zadłużał się na maksymalnie 25 lat, nawet jeśli rzeczywiście kredyt udzielany jest na dłużej. Skutkiem tej zasady maksymalna zdolność kredytowa liczona na 30 lat obniży się średnio o ok. 7 proc., co może utrudnić zaciągnięcie kredytu grupie 15-20 proc. potencjalnych klientów. Klienci ci będą zmuszeni do zaciągnięcia niższego kredytu lub wzmocnienia swojej zdolności kredytowej kimś z rodziny.

Jeszcze restrykcyjnej będzie jeśli chodzi o kredyty walutowe. Rata kredytu nie może bowiem przekroczyć 42 proc. zarobków netto, a dotąd osoby zarabiające ponad średnią krajową mogły zaciągać kredyt z ratą do 65 proc. dochodów netto. W III kw. 2011 r. kredyty walutowe stanowiły liczbowo niecałe 15 proc., wg szacunków Open Finance ich udział w rynku spadnie o co najmniej połowę.

Trudniej będzie także o rządową dopłatę w ramach programu Rodzina na Swoim. Obniżenie współczynnika służącego do wyliczania limitów (na podstawie wartości wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia metra kwadratowego powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych dla danej gminy) z 1,4 do 1,0 spowodowało skokowy spadek limitów cen mieszkań objętych programem o 28,6 proc. Dla transakcji na rynku wtórnym współczynnik ten wynosi 0,8, co obniża maksymalną cenę zakupu nieruchomości o 42,9 procent. Dodatkowo wprowadzono ograniczenie wiekowe: maksymalny wiek klienta w chwili składania wniosku kredytowego to 35 lat.

W takiej sytuacji banki skupiają się na zwykłych kredytach złotowych, ale i tu nie jest łatwo o atrakcyjną pożyczkę, bo trwający od kilku kwartałów trend obniżania cen kredytów odwrócił się. Na przełomie roku podwyżki ogłosiły m.in. Alior, DNB Nord, Raiffeisen, Polbank i ING Bank Śląski. Jednym z czynników wpływających na wzrost cen kredytów i spadek ich dostępności są też trudności ze znalezieniem finansowania przez kilka banków, których spółki matki mają własne problemy i nie są w stanie przekazywać im środków.

W tej beczce kredytowego dziegciu są na szczęście dwie łyżki miodu. Po pierwsze: utrudnienie dostępu do kredytów powinno spowodować dalszy spadek cen mieszkań. Liczony przez Open Finance indeks cen transakcyjnych spadł w ubiegłym roku realnie (uwzględniając inflację) o ponad 8 proc. i oczekujemy utrzymania lub nawet pogłębienia tego trendu. Nadwyżka podaży nad popytem spowodowana problemami ze znalezieniem finansowania powinna pociągnąć ceny jeszcze trochę w dół. Po drugie: bardziej restrykcyjne liczenie zdolności kredytowej i selekcjonowanie klientów uchroni część osób przed nadmiernym zadłużeniem.

Open Finance, ab

Article source: http://www.polskieradio.pl/42/273/Artykul/514299,Potrzebujesz-kredytu-Latwo-nie-bedzie-

sty 052012
 

Mówi się, że pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, a dopiero trzeci dla siebie samego. Przy tym przedsięwzięciu jest bowiem tyle istotnych rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę, że niezbędne jest doświadczenie. Jednak w przypadku doboru kredytu nie trzeba budować trzech domów, żeby zdobyć potrzebną wiedzę. Postanowiliśmy pomóc osobom, które planują zaciągnięcie kredytu na budowę domu i przygotowaliśmy ranking kredytów hipotecznych.

Jak liczyliśmy?

Do sporządzenia rankingu posłużyły oferty kredytu na kwotę 400 tys. zł, udzielanego w rodzimej walucie. Środki uzyskane w jego ramach posłużyć mają do wybudowania domu o wartości 450 tys. zł. Oznacza to, że przykładowy klient dysponuje wkładem własnym przekraczającym 10 proc. O kredyt wnioskuje 4-osobowa rodzina, gdzie małżonkowie pracują na umowie o pracę na czas nieokreślony i łącznie zarabiają 8000 zł netto.  Nie spłacają teraz żadnych kredytów, ale posiadają pozytywną historię w Biurze Informacji Kredytowej.

Przyjęliśmy również, że nasi przykładowi klienci są gotowi skorzystać z innych produktów banku, jeśli miałoby to poprawić warunki oferty.  Banki coraz częściej stosują bowiem tzw. cross-selling, czyli obniżają marżę kredytu dla tych klientów, którzy zdecydują się jeszcze na założenie konta, wzięcie karty kredytowej, czy wykupienie ubezpieczenia.  Kredyt w kwocie 400 tys. zł będzie wypłacany w dwóch  transzach po 200 tys. zł, w ciągu dwóch lat. W tym czasie klienci płacą jedynie odsetki i ubezpieczenie pomostowe.. Od trzeciego  roku rozpoczyna się spłata całego kredytu rozłożonego na 360 rat, czyli na lat 30. Ocenialiśmy koszt kredytu i w tym przypadku przyznawaliśmy punkty od 10 do -10 oraz zdolność kredytową, gdzie banki mogły zdobyć punktu od 3 do -3.

Kto wygrał?

Na podium naszego rankingu znalazły się Eurobank, ING Bank i Credit Agricole. Pierwszy z nich zdobył 8,65 punktów, drugi 7,34, a trzeci 5,35.  Palma pierwszeństwa przypadła Eurobankowi dzięki najniższym kosztom kredytu. Klient, który zaciągnie tam kredyt na budowę domu na kwotę 400 tys. zł, będzie musiał w sumie oddać bankowi niecałe 881 tys. zł. Wydawać mogłoby się, że to dużo, ale w przypadku kredytów złotowych, zaciąganych na 30 lat trzeba się liczyć z tym, że wysokość odsetek przekroczy wartość całego kredytu. W większości banków całkowity koszt kredytu przekracza 900 tys. zł, a w niektórych instytucjach zbliża się do 1 mln zł. Na przykład klient Polbanku musi spłacić w sumie prawie 997 tys. zł.

Drugą kategorią, w której ocenialiśmy banki jest zdolność kredytowa i tu Eurobank wypadł gorzej. Naszej przykładowej rodzinie jest gotów pożyczyć 661 tys. zł, podczas gdy najbardziej hojny jest Getin Noble Bank, który wyliczył zdolność kredytową na ponad 883 tys. zł. Najniższą kwotę kredytu pożyczy zaś bank, który zajął w naszym rankingu trzecie miejsce. Nasi klienci w Credit Agricole mogą liczyć na zaledwie 597 tys. zł. Jak widać banki, które ostrożnie podchodzą do pożyczania pieniędzy są zazwyczaj w stanie zaoferować lepsze warunki. Ich klienci nie muszą  bowiem pokrywać kosztów większego ryzyka, na jakie wystawia się bank oferując wyższą zdolność kredytową.  I tak jest właśnie w przypadku Credit Agricole, gdzie całkowity koszt kredytu też jest nieduży, ponieważ nieznacznie przekracza888 tys. zł. Jeśli chodzi o ING Bank Śląski, który zajął drugą pozycję w zestawieniu, to jest on wyjątkiem od powyższej reguły. Bank ten może się pochwalić dość niskim całkowitym kosztem kredytu, który  przekracza  902 tys. zł. Jednocześnie jest dość liberalny przy wyliczaniu zdolności kredytowej, ponieważnaszej przykładowej rodzinie jest skłonny pożyczyć ponad 832 tys. zł.

Koszty pod lupą

Całkowity koszt naszego przykładowego kredytu waha się od 880 tys. zł do 1 mln zł. Przyjrzyjmy się jednak za co dokładnie musimy płacić. Podstawowy koszt to odsetki, a te zależą od wysokości oprocentowania, które z kolei uzależnione jest od stopy procentowej WIBOR oraz od marży banku. Ten pierwszy składnik podlega rynkowym wahaniom i nie mamy na niego wpływu, ale możemy za to szukać banku z najniższą marżą. W przypadku przykładowego kredytu, marże dla kredytów złotowych wahają się od 1 do 2 punktów procentowych.

Kolejny punkt na liście kosztów, to prowizja za udzielenie kredytu. Niektóre banki jej nie pobierają, czy to w ramach promocji, czy standardowej oferty, ale w innych wynosi ona kilka proc. kwoty kredytu (w naszym zestawieniu maks. 4 proc.). Wiele banków oferujących klientowi niską marżę wymaga wykupienia ubezpieczenia na życie i to kolejny koszt z którym trzeba się liczyć. Przy kredycie na 400 tys. zł zazwyczaj jest to ok. 100 zł miesięcznie, choć są banki, które zażyczą za nie o wiele więcej. W PKO BP polisa kosztuje 240 zł miesięcznie, w Polbanku 2 tys. zł rocznie.

Do czasu wpisania banku do hipoteki trzeba jeszcze płacić ubezpieczenie pomostowe. Jeśli kupujemy gotowy dom, czy mieszkanie, to musimy ponosić ten koszt, tylko przez czas, który sąd potrzebuje na dokonanie odpowiedniego wpisu. Jednak w przypadku budowy domu, będziemy je płacić również w czasie trwania prac. Dopiero po ich zakończeniu będziemy mogli złożyć wniosek do sądu, a po dokonaniu wpisu przestać płacić ubezpieczenie.  Zazwyczaj banki pobierają je w formie podwyższonej marży. Jednak jego wysokość może się diametralnie różnić: od 0,5 punktu procentowego w BNP Paribas po 2 punkty w Getin Noble Bank. Niestety na tym polisy się nie kończą, bo może być jeszcze potrzebne ubezpieczenie niskiego wkładu własnego. To z kolei wydatek rzędu 3 proc. ubezpieczanej kwoty na okres 3 lat.

Co jeszcze warto wiedzieć?

Wybierając kredyt hipoteczny trzeba się też zdecydować na okres kredytowania. W rankingu uwzględniono kredyt na 30 lat, ale w bankach są oferty na dłuższe okresy. Alior Bank i GNB chwalą się kredytami na 50 lat, a Nordea na 45 lat. Wiele banków udziela kredytów na 40 lat. Trzeba jednak pamiętać, że im dłuższy okres kredytowania, tym niższa rata, ale równocześnie rośnie suma odsetek, które będziemy musieli bankowi oddać.

Pamiętajmy również, że przy budowie domu musimy informować bank o postępach prac budowlanych. Może to oznaczać konieczność dostarczania do banku faktur, zdjęć z budowy, czy kopii dziennika budowy, jak również płatnych wizyt wyznaczonego przez bank rzeczoznawcy (160-300 zł). Pozostaje jeszcze kwestia wkładu własnego. Jeśli działka budowlana jest już naszą własnością, to banki uznają ją jako wkład własny. Trzeba jednak pamiętać, że banki różnie będą traktowały posiadane przez klientów mieszkania.  Część z nich zgodzi się ustanowić na nich hipotekę i uzna je jako wkład własny, w innych procedury nie pozwalają na taką operację. Banki mają też różne zasady odnośnie terminu, w którym klient musi wnieść wkład własny. To może być bardzo istotne, bo jeśli wkład własny ma pochodzić, że sprzedaży mieszkania, to klient będzie nim dysponował najwcześniej pod koniec budowy domu.  Niektóre banki uniemożliwiają taką operację wymagając wniesienia wkładu własnego jeszcze przed uruchomieniem kredytu. Tak będzie np. w Deutsche Banku, BGŻ, Eurobanku, czy w Polbanku. Inne instytucje wymagają zaś udokumentowania wkłady własnego dopiero przed wypłatą ostatniej transzy. Na takie rozwiązanie można liczyć m.in. w BZ WBK, Credit Agricole, czy w ING.

 

Article source: http://www.pb.pl/2539651,72889,dobry-kredyt-to-fundament

gru 292011
 

Dla tych, którzy spłacają kredyty hipoteczne, kończący się rok nie był łatwy. W ciągu 12 miesięcy wzrosły raty, zarówno w złotówkach, jak i w walutach obcych.

W pierwszym przypadku przyczyną były podwyżki stóp procentowych. Miały one miejsce w styczniu, kwietniu, maju i czerwcu. Wzrosły w sumie o 1 p.p. W rezultacie doprowadziły podstawową stopę procentową w Polsce do poziomu 4,5 proc.

W niewiele lepszej sytuacji byli posiadacze kredytów walutowych. W ich przypadku wysokość rat wzrosła jeszcze bardziej niż przy kredytach złotówkowych. Przyczyna to mocne osłabienie złotego względem walut obcych.

W mijającym roku przeciętna rata rosła od prawie 200 zł w PLN, do ponad 300 zł we franku i dolarze amerykańskim (kredyt na 300 tys. zł, na 30 lat).

Z drugiej strony poprawiła się sytuacja, jeśli chodzi o marże kredytowe. Dziś są one niższe niż na początku roku. Banki poprawiały więc swoją ofertę kredytową. Niestety, zmiany marży w przypadku franka szwajcarskiego nie są do końca miarodajne.

Bez franków

Eksperci przypominają, że praktycznie od sierpnia banki zaczęły wycofywać z oferty kredyty hipoteczne w szwajcarskiej walucie. Na rynku próżno dziś szukać takich ofert.
Następny problem to słaby złoty. Przez cały rok nasza waluta traciła na wartości wobec euro, dolara i franka szwajcarskiego. W styczniu za jednostkę, którejkolwiek z tych walut trzeba było płacić odpowiednio: poniżej 4 zł za euro i mniej niż 3 zł za dolara i franka. Obecnie jest to ok. 4,50 zł za EUR, 3,50 zł za USD i 3,67 zł za CHF.

Słabnący złoty spowodował, że całkowite saldo zadłużenia osób posiadających kredyty walutowe mocno wzrosło. Jeśli ktoś w 2009 roku wziął 300 tys. zł kredytu, to dziś powinien mieć do spłacenia 289 tys. zł. Jeżeli zdecydował się na kredyt we frankach szwajcarskich, to jego saldo zadłużenia przekracza dziś 390 tys. zł. Dla euro i dolara wartości te wynoszą odpowiednio 319 tys. zł i 326 tys. zł.

Nie jest to dobra informacja zważywszy na fakt, że wartość nieruchomości nie rośnie tak szybko, jak kiedyś, a w wielu miastach wręcz spada.

W drugiej połowie roku banki wycofały się z udzielania kredytów hipotecznych we franku szwajcarskim. Spowodowane to jest oczywiście mocnym osłabieniem polskiego złotego wobec CHF oraz niepewną sytuacją na rynkach finansowych. Według specjalistów, jeśli na rynki finansowe powróci spokój, to oferta kredytów mieszkaniowych w przyszłym roku powinna być atrakcyjniejsza niż obecnie.

Konta i karty

W mijającym roku banki zasypywały klientów nowymi ofertami kont, kart i kredytów gotówkowych. Jedną z najbardziej widocznych nowości był szybki wzrost nowych zbliżeniowych kart płatniczych. Za ich pomocą realizuje się płatności do 50 zł bez podania kodu PIN, a jedynie poprzez zbliżenie „plastiku” do czytnika. Karty wydane w organizacji VISA noszą nazwę PayWave, natomiast karty od MasterCard to PayPass.

W roku 2011 karty zbliżeniowe pojawiły się w ofercie niemal każdego banku. Niektóre wręcz nie dają możliwości korzystania ze standardowych kart. Od kwietnia do tej pory liczba wydanych kart zbliżeniowych podwoiła się. Na koniec I kwartału wynosiła ona ok. 4,2 mln. Do końca roku będzie ich w portfelach Polaków już 8,5 mln. Karty czipowe i z paskiem magnetycznym odchodzą do lamusa.

Bankowe promocje

Zadaniem analityków Comperii, jeśli chodzi o akcje promocyjne to za numer 1 uznać można odświeżenie wizerunku PKO Banku Polskiego. Konta osobiste zaprojektował on właściwie od nowa, co w połączeniu z wielką kampanię reklamową z udziałem Szymona Majewskiego przyniosło efekty. PKO BP pozyskał kilkaset tysięcy nowych klientów. W reklamach banków pojawiły się też takie gwiazdy, jak duet Mann-Materna (Kredyt Bank), Juliet Binoche (Credit Agricole, który zastąpił Lukas Bank) czy Macieja Maleńczuk (Meritum Bank).

Banki pokusiły się też o bardziej oryginalne sposoby na pozyskanie klientów. Niektóre sprzedają swoje konta przez portale zakupów grupowych. Takie propozycje miały: Alior Bank, Meritum Bank i mBank.

Pękła również granica 10 proc. odsetek. Do niedawna banki promowały przede wszystkim lokaty. Konta oszczędnościowe, traktowano raczej po macoszemu. Z początkiem grudnia zaszalał jednak Deutsche Bank, który zaoferował oprocentowanie netto aż 8,1 proc., co odpowiada oprocentowaniu 10 proc. produktu, obciążonego podatkiem Belki. Niestety, ta oferta ma sporo ograniczeń i dotyczy tylko nowych klientów.

Lokaty bankowe

Ten produkt z miesiąca na miesiąc dawał zarobić coraz więcej. To głównie efekt podwyżek stóp procentowych. Zapoczątkowało to silny trend wzrostowy. Średnie oprocentowanie lokat bankowych w 2011 roku wzrosło o blisko 0,35 proc.

Zmianom stóp przez Radę Polityki Pieniężnej towarzyszyła także silna konkurencja banków. Każdy z tych banków dążył do tego, aby oferować najwyżej oprocentowaną lokatę. Na rynku pojawiło się też kilka nowych marek, które kusiły atrakcyjnymi propozycjami depozytów (Getin Online, Neo Bank czy BGŻ Optima).

Popularność zyskiwały lokaty pozwalające na unikanie podatku od zysku kapitałowych. To tzw. lokaty antybelkowe. Dominowały one w większości rankingów depozytów bankowych. Niestety, rząd postanowił rozprawić się z takimi produktami. Zmian można się spodziewać w nowym roku.

Fundusze inwestycyjne

Mijający rok nie był udany dla inwestujących w fundusze o agresywnej strategii (akcyjne, surowcowe). Znacznie lepiej radziły sobie jednostki funduszy bezpiecznych – gotówkowe, rynku pieniężnego i obligacji. We wszystkich klasach TFI nastąpiło zmniejszenie aktywów na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy.

W pierwszej połowie 2011 r. na rynkach kapitałowych panowała względna stabilizacja. Niestety, później obserwowano ucieczkę od ryzykownych papierów. W ślad za tym spadły główne indeksy giełdowe. Pieniądze odpływały z funduszy akcji i mieszanych. Zyskały natomiast fundusze bezpieczne.

Dane: Comperia.pl

Article source: http://www.strefabiznesu.dziennikwschodni.pl/artykul/2011-rok-w-ofertach-bankow-najlepsze-kredyty-lokaty-karty-75783.html

gru 282011
 

Od dłuższego czasu było wiadomo, że w przyszłym roku znacznie trudniej będzie uzyskać kredyt hipoteczny w walucie obcej. Z początkiem stycznia wchodzą bowiem w życie zapisy Rekomendacji S, które znacznie zmniejszą zdolność kredytową. Najbardziej spadnie dostępna kwota kredytów walutowych. Jednak rzeczywistość okazała się gorsza od przewidywań. Banki nie tylko ograniczają zdolność kredytową, ale zaczęły podwyższać marże, a nawet całkowicie wycofywać takie kredyty ze swojej oferty.

Kredyt Bank, mBank, Multibank i PKO BP zdecydowały o wycofaniu się z udzielania kredytów w euro. Kolejne cztery banki wprowadziły lub planują wprowadzić zmiany w swojej ofercie, które negatywnie wpłyną na dostępność kredytów w europejskiej walucie.

Bank Nordea w połowie miesiąca dokonał podwyżki marży o 0,3 pkt. proc. Od 18 grudnia to samo zrobił Polbank. W jego przypadku podwyżka jest jednak znacznie większa, bo aż
o ok. 3 pkt. proc. Tak duży wzrost marży jest niemal równoznaczna z wycofaniem oferty. Zapewnie niewiele osób zdecyduje się bowiem zaciągnąć kredyt walutowy na takich warunkach.

Zmiany w ofertach kredytów w euro

Kliknij aby powiększyć


Podobny ruch DnB Nord zrobił to już w październiku. Wtedy to podwyższył marże kredytów w euro również o ok. 3 pkt. proc. Jednak niewykluczone, że w przyszłym roku całkowicie wycofa się z ich udzielania.

Innego rodzaju zmiany wprowadził Deutsche Bank. W przyszłym roku będzie on udzielał kredytów w euro tylko jeśli dochód gospodarstwa domowego będzie wyższy niż 12 000 zł. Tak wysoki wymóg znacznie ograniczy dostęp do tej oferty. To jednak nie koniec zmian w Deutsche Banku. Kolejnym warunkiem jest obowiązek opłacenia ubezpieczenia niskiego wkładu własnego już w przypadku posiadania mniej niż 30% wkładu własnego (dla mieszkań) lub 40% wkładu (dla domów i działek). W wielu przypadkach koszt kredytu także więc wzrośnie.

Wiele wskazuje na to, że obecnie mamy ostatnią szansę na zaciągnięcie kredytu w euro na korzystnych warunkach. Jeśli w przyszłym roku inne banki wprowadzą podobne zmiany, to tego rodzaju kredyty albo całkowicie znikną, albo będą na tyle drogie, że nie będzie się opłacało ich zaciągać.

Article source: http://www.finanse.egospodarka.pl/75222,Ostatni-dzwonek-na-kredyt-w-euro,1,48,1.html

gru 212011
 
W ostatnim czasie aż cztery banki zdecydowały o wycofaniu się z udzielania kredytów w euro. Te które nadal je oferują zaostrzają wymagania. Z informacji uzyskanych przez Expandera wynika, że Polbank aż o ok. 3 pkt. procentowe podwyższył marże. Deutsche Bank od nowego roku będzie ich udzielał tylko osobom o dochodach wynoszących przynajmniej 12 000 zł netto.

Od dłuższego czasu było wiadomo, że w przyszłym roku znacznie trudniej będzie uzyskać  kredyt hipoteczny w walucie obcej. Z początkiem stycznia wchodzą bowiem w życie zapisy Rekomendacji S, które znacznie zmniejszą zdolność kredytową. Najbardziej spadnie dostępna kwota kredytów walutowych. Jednak rzeczywistość okazała się gorsza od przewidywań. Banki nie tylko ograniczają zdolność kredytową, ale zaczęły podwyższać marże, a nawet całkowicie wycofywać takie kredyty ze swojej oferty.

Kredyt Bank, mBank, Multibank i PKO BP zdecydowały o wycofaniu się z udzielania kredytów w euro. Kolejne cztery banki wprowadziły lub planują wprowadzić zmiany w swojej ofercie, które negatywnie wpłyną na dostępność kredytów w europejskiej walucie.

Bank Nordea w połowie miesiąca dokonał podwyżki marży o 0,3 pkt. proc. Od 18 grudnia to samo zrobił Polbank. W jego przypadku podwyżka jest jednak znacznie większa, bo aż o ok. 3 pkt. proc. Tak duży wzrost marży jest niemal równoznaczna z wycofaniem oferty. Zapewnie niewiele osób zdecyduje się bowiem zaciągnąć kredyt walutowy na takich warunkach.

Podobny ruch DnB Nord zrobił to już w październiku. Wtedy to podwyższył marże kredytów w euro również o ok. 3 pkt. proc. Jednak niewykluczone, że w przyszłym roku całkowicie wycofa się z ich udzielania.

Innego rodzaju zmiany wprowadził Deutsche Bank. W przyszłym roku będzie on udzielał kredytów w euro tylko jeśli dochód gospodarstwa domowego będzie wyższy niż 12 000 zł. Tak wysoki wymóg znacznie ograniczy dostęp do tej oferty. To jednak nie koniec zmian w Deutsche Banku. Kolejnym warunkiem jest obowiązek opłacenia ubezpieczenia niskiego wkładu własnego już w przypadku posiadania mniej niż 30% wkładu własnego (dla mieszkań) lub 40% wkładu (dla domów i działek). W wielu przypadkach koszt kredytu także więc wzrośnie.

Wiele wskazuje na to, że obecnie mamy ostatnią szansę na zaciągnięcie kredytu w euro na korzystnych warunkach. Jeśli w przyszłym roku inne banki wprowadzą podobne zmiany, to tego rodzaju kredyty albo całkowicie znikną, albo będą na tyle drogie, że nie będzie się opłacało ich zaciągać.

Jarosław Sadowski
Analityk firmy Expander


az

    Article source: http://inwestycje.pl/kredyty/Ostatni-dzwonek-na-kredyt-w-euro;151222;0.html