Nie każdego w Polsce stać na kredyt mieszkaniowy. Ci, których stać, biorą najczęściej kredyt w wysokości nieco poniżej 200 tysięcy zł. Za tę kwotę trudno jest jednak kupić mieszkanie.
Grażyna Błaszczak z „Rzeczpospolitej”: Szczególnie w dużym mieście, dlatego coraz więcej osób musi się wykazać wkładem własnym, żeby prosić w banku o kredyt. To jest średni kredyt. Można założyć, że osoby, które pożyczają w euro albo we franku, dostaną więcej, nawet 300 tys. zł, ponieważ mają wyższą zdolność kredytową.
Jak wygląda struktura kredytów hipotecznych mieszkaniowych? W jakich kwotach i jaki procent Polaków bierze kredyty?
Grażyna Błaszczak: Prawie 80 proc. osób bierze kredyty złotówkowe na 25 do 35 lat, w wysokości 200 tys. zł. Po 6 proc. pożycza albo 500 tys. zł. i powyżej albo milion zł. i więcej.
Teraz coraz trudniej jest o kredyt we franku szwajcarskim. Mogą być też ograniczenia kredytów w euro?
Michał Krajkowski z Domu Kredytowego Notus: W tym momencie te kredyty są dostępne, również na 100 proc. wartości nieruchomości, bez konieczności wnoszenia wkładu własnego. W najbliższym czasie nie spodziewałbym się wycofywania kredytów w euro z ofert banków, ponieważ nie ma ku temu powodów. Kredyty we franku zostały wycofane nie ze względu na wysoki kurs, ale ze względu na to, że frank na rynku międzybankowym jest trudno dostępny. Z euro takiego problemu nie ma.
Grażyna Błaszczak: Teraz większość Polaków bierze kredyty w złotych. W dwóch ostatnich latach 70-80 proc. osób decyduje się na złotówki, bo mimo że rata jest wyższa o 20-30 proc. w stosunku do kredytu walutowego, to jest on bezpieczniejszy: nie ma skoków kursów walut. We franku kredyty wybiera około 6 proc. osób, które zarabiają powyżej 15 tys. zł miesięcznie. Nadal banki w swoich portfelach mają zdecydowanie najwięcej kredytów w walutach, ponad 60 proc., z czego połowa to kredyty frankowe.
Czy to, że bierzemy kredyt w złotych, nie wynika także z działań Komisji Nadzoru Finansowego, która wprowadziła rekomendacje ograniczające dostępność do kredytów?
Grażyna Błaszczak: Tak. Kolejne zapisy rekomendacji powodują, że banki coraz ostrzej oceniają zdolność kredytową. To zależy też od banków, ale jest coraz trudniej.
Czego możemy się więc spodziewać na rynku deweloperskim?
Grażyna Błaszczak: Nie jest to dobra wiadomość ani dla deweloperów, ani dla tych, którzy czekają na ukończenie mieszkania. Deweloperzy mają mnóstwo mieszkań niesprzedanych, około 40 tysięcy. Jeśli w danym projekcie nie ma sprzedanych wszystkich mieszkań, a deweloper nie posiada kredytu w banku, to jest niebezpieczeństwo, że jeśli nie zdobędzie kolejnych klientów, to nie będzie mógł dokończyć budowy. Jeśli klienci nie dostaną kredytów, to nie przyjdą do dewelopera.
Powinna wejść w życie ustawa, która będzie chroniła interesy kupujących mieszkania od deweloperów, ale stanie się to dopiero za pół roku.
Grażyna Błaszczak: Tak i to jest dobra wiadomość, bo za pół roku będą obowiązywały już przepisy, które zabezpieczą interesy osób kupujących mieszkania na wczesnym etapie budowy. W ciągu tego pół roku deweloper może jednak rozpocząć projekt, a nie musi zaoferować rachunku powierniczego. To oznacza, że mnóstwo projektów może zostać niedokończonych, bo nie znajdą się na nich klienci, a deweloperom będzie zależało, żeby rozpocząć budowę przed wejściem w życie ustawy. Trzeba więc będzie sprawdzać finansowanie, czy deweloper ma kredyt.
Rozmawiał Robert Lidke.
Article source: http://www.polskieradio.pl/7/968/Artykul/441691,Coraz-trudniej-o-kredyt-we-franku-szwajcarskim