„Od 5,99 proc.” – jeszcze kilka miesięcy temu tak Antonio Banderas reklamował kredyt gotówkowy Banku Zachodniego WBK. Dzisiaj Banderas zamiast oprocentowaniem kusi stówką w prezencie (dostaniemy ją, jeśli pożyczmy co najmniej 3 tys. zł) oraz obiecuje superniską ratę – tylko 19 zł za każdy 1 tys. zł kredytu.
Zmiana strategii? Być może po kilku latach faszerowania nas reklamami, w których eksponowano oprocentowanie (obowiązkowo w towarzystwie gwiazdek lub przyimka „od”), przestaliśmy się na to nabierać. Być może do konsumentów w końcu dotarło, że oprocentowanie kredytu gotówkowego grubo poniżej 10 proc. jest co najmniej podejrzane.
Teraz modne w reklamach pożyczek, głównie zamieszczanych w internecie, zaczyna być eksponowanie miesięcznej raty. Pionierem tego triku był Lukas Bank (dzisiaj Crédit Agricole) ze swoim kredytem „prostoliczonym”.
Idea jest prosta. Bank obiecuje, że miesięczne koszty kredytu wyniosą 10 zł od każdego pożyczonego tysiąca. Jeżeli pożyczamy np. 5 tys. zł, miesięcznie zapłacimy 50 zł. Ale uwaga! To, co obiecuje Crédit Agricole, to tylko „kosztowa” część raty – odsetki, ubezpieczenie, prowizje. Oprócz tego musimy oczywiście spłacać kapitał.
Kredyt może i jest „prostoliczony”, ale to nie znaczy, że jest tani. Poszedłem do oddziału banku, żeby na własnej skórze przekonać się, ile kosztuje. Udawałem klienta, który chce pożyczyć 2 tys. zł na rok. Taki kredyt kosztowałby mnie w sumie 240 zł, czyli tak, jak obiecują w reklamie – po 10 zł miesięcznie za każdy tysiąc.
Czy to dużo? Oprocentowanie pożyczki to tylko 6,34 proc.! Tyle że odsetki to niejedyny koszt. Drugie tyle musiałbym zapłacić za obowiązkowe ubezpieczenie kredytu. Bank pobiera też opłatę za udzielenie kredytu.
Załóżmy, że jakiś bank udziela mi kredytu na najgorszych możliwych warunkach: oprocentowanie 24 proc., a prowizja 5 proc. (to dzisiaj maksymalne stawki, na jakie pozwala prawo), ale nie wymaga ubezpieczenia. W tej sytuacji za pożyczenie 2 tys. zł na rok zapłaciłbym 273 zł, czyli tylko 33 zł więcej niż w Crédit Agricole.
Kredyt „prostoliczony” z pewnością nie jest więc tani, ale przynajmniej przejrzysty, czego nie można powiedzieć o sztuczkach Antonio Banderasa i kilku innych banków. „19 zł miesięcznie za 1000 zł kredytu” w reklamach BZ WBK czy „22 zł za 1000 zł” na stronie internetowej Alior Banku to raty po prostu od czapy. Żeby nie było wątpliwości – banki mają na myśli już pełne raty uwzględniające kapitał i odsetki.
I nie chodzi o to, że są źle wyliczone. Ważne, w jaki sposób! Na stronie internetowej Alior Banku (przypomnijmy: rata 22 zł za 1000 zł) obok reklamy pożyczki można znaleźć uproszczony kalkulator kredytowy. Do dyspozycji mamy dwa suwaki. Jednym możemy ustawić kwotę pożyczki, drugim okres spłaty. Na dole – w zależności od położenia suwaków – pojawia się wysokość miesięcznej raty. Kwotę ustawiamy na 1 tys. zł. Teraz suwak „okres spłaty” przesuwamy do momentu, aż rata wyniesie obiecane w reklamie 22 zł. Zatrzymujemy się dopiero na ośmiu latach! Jeżeli przesuniemy suwak mocno w lewo, ustawiając go na 12 miesiącach, miesięczna rata wyniesie ponad 93 zł! BZ WBK eksponuje ratę „19 zł za każdy 1000 zł” na przykładzie kredytu rozłożonego na sześć lat. Kto bierze kredyt gotówkowy o stosunkowo niewielkiej wartości (1 tys. zł) na osiem lat!? W rzeczywistości nie powinno nam to zająć więcej niż rok, bo inaczej zjedzą nas odsetki (w końcu bankom o to chodzi). To trochę tak, jakbyśmy zaciągali kredyt hipoteczny na 250 lat. Przy takich założeniach prawie każdy mógłby sobie pozwolić na hipotekę.
Dzięki wydłużaniu okresu spłaty kredytu możemy zmniejszyć miesięczne raty i dostosować je do naszych możliwości finansowych. Czasem po prostu nie ma wyjścia. Ale wykorzystywanie takich trików w reklamach to po prostu wprowadzanie klientów w błąd. Rozkładając 100 zł pożyczki na osiem lat, miesięczna rata wyniosłaby jakieś 2 zł. Tyle że to rata z Księżyca.
Article source: http://gospodarka.gazeta.pl/Edukacja_w_finansach/1,104204,10729808,22_zl_za_1000_zl_kredytu__czyli_rata_od_czapy.html