gru 312011
 

Nowa ustawa o kredycie konsumenckim wprowadziła wiele korzystnych zmian w procesie udzielanie kredytów hipotecznych. Niestety pojawiły się również negatywne konsekwencje jej uchwalenia. Część banków wycofała się bowiem z kredytowania prowizji. Zdarza się więc, że kredytobiorcy oprócz wkładu własnego muszą posiadać także pieniądze na opłacenie prowizji.

Bankami, które deklarują, że nie będą kredytować prowizji są BOŚ, ING Bank Śląski, Kredyt Bank, Pekao Bank Hipoteczny oraz PKO BP. Przyczyną tej decyzji jest fakt, że od rozłożonych na raty kosztów kredytu nie można naliczać odsetek. W rezultacie bankom nie opłaca się kredytowanie tego typu opłat.

Banki w różny sposób interpretują jednak obowiązujące przepisy. Dla przykładu BPH, Euro Bank, Credit Agricole czy Nordea nadal są gotowe rozkładać prowizje na raty w ramach kredytu hipotecznego. Inne szukają sposobów obejścia opisanego problemu. Dla przykładu Bank Pocztowy jest gotowy skredytować prowizję kredytu hipotecznego, ale oddzielnym kredytem gotówkowym. Na podstawie jednego wniosku kredytowego podpisywane są więc dwie umowy kredytowe.

Drugim rozwiązaniem, stosowanym przez Bank Pocztowy, BGŻ czy Getin Noble Bank jest skredytowanie prowizji dzięki połączeniu kredytu hipotecznego i pożyczki hipotecznej. Aby było możliwe naliczanie odsetek pieniądze na poczet prowizji są wypłacane jako środki na cel dowolny.

Wiele wskazuje na to, że w przyszłości wszystkie banki powrócą do kredytowania prowizji stosując tego rodzaju rozwiązania. Obecnie trzeba być jednak przygotowanym na to, że bank może zażądać wpłaty prowizji przed wypłatą kredytu. Warto więc poradzić się doradcy finansowego, który bezpłatnie znajdzie kredyt z najniższą marżą i prowizją.

Jarosław Sadowski

Article source: http://biznes.interia.pl/finanse-osobiste/news/uzyskanie-kredytu-bedzie-znacznie-trudniejsze,1739788

gru 312011
 

Ceny nieruchomości w Polsce spadają. W ciągu ostatnich trzech lat średnie stawki za metr obniżyły się o prawie 15 proc., z czego w ciągu ostatniego roku o 4,7 proc. Rekordowy pod względem spadków okazał się listopad, kiedy to analitycy w skali kraju zanotowali ponad 1-proc. przecenę. Największą w Toruniu, Sopocie, Szczecinie i Warszawie. Co więcej, z analiz firm badających trendy na rynku nieruchomości, takich jak Reas, CEE Property Group, a także z szacunków NBP, wynika, że spadki utrzymają się jeszcze przez najbliższe dwa – trzy lata.

Czytaj też: W 2012 r. ceny mieszkań i popyt na nieruchomości będa spadać

O tym, jak głęboka będzie to korekta, zadecyduje gospodarka: jeżeli spełnią się czarne scenariusze i Unia Europejska razem z Polską pogrąży się w recesji, ceny mieszkań mogą spaść nawet o kilkanaście procent w ciągu roku. Ale jeżeli, jak prognozuje rząd, wzrost gospodarczy zwolni do 2,5 proc. PKB, przecena wyniesie ok. 2 – 4 proc. Na spadek cen w przyszłym roku przełoży się również wprowadzenie nowelizacji rekomendacji S, która jeszcze bardziej zaostrzy kryteria wyliczania zdolności kredytowej. Z wyliczeń Expandera wynika, że kwota kredytu walutowego, którą będzie chciał zaciągnąć klient zarabiający średnią krajową, może być niższa nawet o 40 proc.: np. zamiast 400 tys. zł w euro dostanie tylko 240 tys. zł. Nowa rekomendacja będzie mniej dotkliwa dla tych, którzy zdecydują się na kredyt w złotych, bo zamiast 400 tys. zł dostaną ok. 370 tys. zł. Wprowadzenia tych obostrzeń przyniesie zmniejszenie liczby udzielanych kredytów, a także ich wielkości. To przełoży się na dalszy spadek popytu na nieruchomości i korektę cen w dół. Odwrócenie trendu, zdaniem ekspertów, możliwe jest dopiero od 2014 r.

Tylko w długim terminie

Nie oznacza to jednak, że inwestowanie w nieruchomości jest dziś kompletnie bez sensu. Zwłaszcza że rosnąca inflacja zżera oszczędności na kontach bankowych, a duże wahania na giełdach sprawiają, że lokowanie pieniędzy w akcje czy fundusze inwestycyjne wiąże się z dużym ryzykiem. – W takiej sytuacji nieruchomości, zwłaszcza jako lokata długoterminowa, są jedną z najpewniejszych i przynoszących całkiem przyzwoite zyski inwestycji – mówi Bartosz Turek, analityk z Home Broker. I jako przykład podaje wyniki analizy cen domów i mieszkań w ciągu ostatnich 30 lat w USA, Wielkiej Brytanii czy Australii. W analizie tej uwzględniono więc nie tylko ostatni boom budowlany, lecz także kryzys, który był następstwem pęknięcia bańki inwestycyjnej w 2000 r., czy spadek cen nieruchomości po bankructwie Lehman Brothers w 2008 r. Z dokumentu wynika, że średni zysk z nieruchomości, po uwzględnieniu inflacji, był na poziomie profitów z giełdy. Np. brytyjski indeks FTSE 100 od 1987 r. zyskał 180 proc. Po uwzględnieniu inflacji realny roczny wzrost wyniósł tylko 1,3 proc., podczas gdy na nieruchomościach – 1,7 proc.

Czytaj też: Osłabienie złotego zwiększyło raty kredytów walutowych o kilkanaście procent

W Polsce od 2003 r. średnie ceny nieruchomości wzrosły o 110 proc., co po uwzględnieniu inflacji daje 59 proc. Realny roczny wzrost wyniósł więc 5,3 proc. W tym czasie zyski na WIG20 to 3,8 proc. powyżej inflacji.

O tym, że Polacy mimo kryzysu cenią inwestycje w nieruchomości, świadczą ostatnie badania Instytutu Homo Homini przeprowadzone na zlecenie Deutsche Banku. Wynika z nich, że 44,9 proc. najchętniej ulokowałoby w nich oszczędności. Na drugim miejscu znalazło się złoto, w które chciałoby inwestować 13,4 proc. badanych, a na trzecim – fundusze inwestycyjne (5,1 proc.). Co ciekawe, mimo że rośnie oprocentowanie lokat, to ta forma oszczędzania znalazła się dopiero na ostatnim, ósmym miejscu: odkładać w banku chciałoby tylko 1,2 proc. Polaków. – W sytuacjach kryzysowych lepiej być właścicielem mieszkania niż bezwartościowych papierów – tłumaczy Emil Szweda z Open Finance.

Według analityków z Home Broker i Instytutu Analiz Monitoring Rynku Nieruchomości obecnie najbezpieczniej jest inwestować w mieszkania nieduże i stosunkowo tanie. Najlepiej do 300 – 400 tys. zł. – Na takie lokale popyt rośnie i będzie rósł najszybciej, a co za tym idzie ich ceny powinny być odporne na korektę – uważa Bartosz Turek z Home Broker.

Na co postawić

Im mieszkania tańsze, tym ich potencjał wzrostowy większy. Dotyczy to nawet tych w budynkach z wielkiej płyty i na peryferiach, które mieszczą się w limitach programu „Rodzina na swoim”. Na pozostałe popyt będzie spadał chociażby dlatego, że maleje zdolność kredytowa Polaków: trzy miesiące temu polskie małżeństwo zarabiające średnią krajową przeznaczało na spłatę rat za mieszkanie o wartości 300 tys. zł niespełna 36 proc. miesięcznych dochodów, obecnie już 40 proc.

Jednak kupując mieszkanie na peryferiach w celach inwestycyjnych, trzeba sprawdzić, jak wyglądają plany zagospodarowania przestrzennego okolicy i jakie są perspektywy rozwoju komunikacyjnego. Jeżeli w pobliżu planowana jest budowa linii metra, tramwaju czy nowej trasy, wartość mieszkań na pewno będzie rosła.

Warto dzisiaj kupować także mieszkania blisko centrum, ale wyłącznie tanie. Najlepiej o 15 – 25 proc. tańsze od innych ofert z okolicy. Wtedy na pewno na tej inwestycji nie stracimy, nawet jeśli ceny jeszcze spadną. Za to jeśli mieszkania zaczną drożeć, lokal w dobrej lokalizacji szybko będziemy mogli korzystnie sprzedać. Nie warto natomiast inwestować oszczędności w drogie i duże apartamenty. – Ci, którzy mieli je kupić, już to zrobili i nic na razie nie wskazuje na to, by popyt na nie rósł – tłumaczy Piotr Krochmal z krakowskiego Monitoringu Rynku Nieruchomości. – Chyba że znajdziemy dewelopera, który zaoferuje nam co najmniej 40-proc. bonifikatę – dodaje. To wcale nie musi być takie trudne, bo na rynku jest kilkanaście tysięcy takich mieszkań, które od miesięcy czekają na kupca. W samej Warszawie jest ich ok. 4 tys., a w Krakowie ponad 3 tys.

Niestety, z kwartału na kwartał spada opłacalność inwestycji w mieszkania na wynajem. Jeszcze 2 – 3 lata temu z opłat za wynajem można było spłacać zaciągnięty na zakup kredyt hipoteczny. Dziś duża nadpodaż mieszkań na rynku sprawia, że ceny najmu spadają. Obecnie średni dochód z wynajmu netto to 4,15 proc. (już po opłaceniu 8,5 proc. podatku), podczas gdy jeszcze 2 – 3 lata temu było to 5 – 7 proc. Z wyliczeń Open Finance wynika, że więcej można zarobić np. na lokacie (rentowność netto to 4,26 proc.) czy 10-letnich obligacjach (5,59 proc.). Rzeczywista dochodowość mieszkań na wynajem jest jeszcze niższa, gdyż czasem mieszkanie stoi puste, a czasem trzeba w nim zrobić remont.

Jednak zyski z najmu z czasem będą rosnąć. – W miarę jak spadać będzie liczba udzielanych kredytów hipotecznych, coraz więcej osób będzie zmuszonych wynajmować mieszkania – mówi Paweł Grząbka z CEE Property Group. Jednak jego zdaniem złote czasy wynajmu raczej już nie wrócą. Zwłaszcza jeśli rząd wprowadzi w życie program budowy mieszkań na wynajem.

Dobrą lokatą kapitału mogą okazać się również apartamenty wakacyjne. Ich ceny, wbrew temu, co się dzieje na rynku nieruchomości miejskich, od roku lekko rosną. A chętnych na korzystanie z nich przybywa. Są one bowiem tańsze niż hotele, a standard jest znacznie wyższy niż w pensjonatach. Wynajmują je zwłaszcza rodziny z dziećmi: za apartament dwupokojowy płacą 200 – 300 zł za dobę, ale mają do dyspozycji własną kuchnię, teren zabaw dla dzieci, a często basen, siłownię czy spa. To właśnie takich wysokiej klasy obiektów przybywa w Polsce najwięcej. Inwestycja zwraca się po 13 – 14 latach. Co ciekawe, z wyliczeń CEE Property Group wynika, że szybciej spłacają się nieruchomości nad morzem niż w górach. Średnia rentowność pierwszych wynosi 6 – 7 proc., a drugich 4 – 5 proc.

Lokale użytkowe i ziemia rolna

W niepewnych czasach dobrą lokatą kapitału mogą się okazać nieruchomości komercyjne. Dziś, gdy firmy wstrzymują się z inwestycjami, w miarę tanio można kupić lokale użytkowe w dobrych punktach miast. Ich rentowność jest większa niż mieszkań (sięga ok. 8 proc. rocznie), ale wymagają one większych nakładów. Lokal użytkowy, w którym można urządzić sklep, aptekę, zakład fryzjerski lub kawiarnię w jednym z dużych miast w Polsce, kosztuje co najmniej 500 tys. zł. W Warszawie – dwa razy więcej. Trudniej też dostać kredyt na taką inwestycję, bo większość banków żąda 30-, 40-proc. wkładu własnego. Zwykle jest on droższy od standardowego kredytu hipotecznego.

Jednak z wynajmu takiej nieruchomości można spłacać zobowiązania i jeszcze trochę zostanie na życie. Na przykład w atrakcyjnych miejscach w stolicy miesięczny czynsz za lokal użytkowy wynosi nawet 100 euro za metr kwadratowy. W Śródmieściu stolicy za 50 – 100 mkw. trzeba zapłacić 30 – 60 tys. zł. Na obrzeżach ta kwota jest co najmniej dwukrotnie mniejsza.

Dobrą lokatą jest również ziemia rolna. Tylko w pierwszym półroczu tego roku hektar podrożał średnio o 10,7 proc. – wynika z danych Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa. Od 2004 r. ceny ziemi wzrosły w sumie o 116 proc. Największe profity przynosi ziemia rolna, którą uda się przekształcić na budowlaną. Wówczas jej cena wzrasta 3-, 4-krotnie. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszędzie i nie wszystkie działki rolne da się przekwalifikować. Na pewno nie można tego zrobić z ziemią I i II klasy. Wyjątkiem są tereny leżące np. przy autostradach.

Article source: http://forsal.pl/artykuly/580276,inwestycja_w_mieszkanie_im_mniejsze_tym_lepsze.html

gru 302011
 

Pozbądź się kart kredytowych, spłać debet w koncie, przesiądź się do komunikacji miejskiej  – to najlepsze sposoby na podniesienie zdolności kredytowej. Od stycznia ich znaczenie będzie większe niż do tej pory. Z pomocą mogą też przyjść rodzice.

Od przyszłego tygodnia, w związku z wejściem w życie Rekomendacji SII, radykalnie zmienia się sposób liczenia przez banki zdolności kredytowej. W przypadku osób ubiegających się o kredyt walutowy na 35 lat, które osiągają dochód na poziomie średniej krajowej, kwota kredytu zmniejszy się o jedną trzecią – wynika z szacunków Home Broker. Zmiana ta spowoduje ograniczenie siły nabywczej finansujących się kredytem o ok. 185 tys. zł, co może skutkować tym, że w dużym mieście żadnego mieszkania po prostu nie da się kupić. Mniej dotkliwe zmiany będą w przypadku kredytów w złotych i te na pewno zyskają na popularności względem finansowania w euro. Ale w ich przypadku zdolność też będzie mniejsza. Dlatego Home Broker podsuwa kilka propozycji co można zrobić, żeby podnieść sobie zdolność kredytową. 

Zlikwiduj karty kredytowe i kredyty odnawialne

Karta kredytowa, nawet jeśli jest na bieżąco spłacana i nie stanowi faktycznego obciążenia dla gospodarstwa domowego może mieć znaczący wpływ na zdolność kredytową. 3,5 tys. limitu na karcie kredytowej, czy kredytu odnawialnego może oznaczać obniżenie zdolności kredytowej o kilkanaście tysięcy złotych. Popularna na rynku kombinacja – karty kredytowej i limitu w koncie może ograniczyć maksymalną wysokość kredytu hipotecznego nawet o 30-40 tys. zł.

Wystąp o kredyt wspólnie z rodzicami

Ranking kredytów hipotecznych Bankier.pl
Ratunkiem na brakujące kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy kredytu koniecznego do sfinansowania zakupu mieszkania może być dołączenie do niego kolejnych kredytobiorców . Najczęściej swoją zdolnością kredytową wspomagają rodzice. Ale tutaj uwaga – w części banków rodzice nie tylko będą przystępowali do kredytu, ale także będą musieli zostać współwłaścicielami kupowanej nieruchomości. Dodatkowo, większość banków może wymagać skrócenia okresu kredytowania, dostosowując go do wieku najstarszego kredytobiorcy. I tak w przypadku gdy najstarszy kredytobiorca ma 55 lat, może się okazać niemożliwe wzięcie kredytu na lat 30.

Sprzedaj samochód

Samochód to stały comiesięczny koszt dla gospodarstwa domowego. Większość banków przyjmie do analizy dochodów stały koszt w wysokości ok. 500 zł przeznaczony na utrzymanie środka transportu. W takim przypadku nie ma znaczenia, czy samochód jest wykorzystywany regularnie, czy sporadycznie – na przykład tylko raz w tygodniu po zakupy czy dwa razy w roku na urlop. Przyjęty przez analityków dodatkowy koszt w wysokości 500 zł może przełożyć się na obniżenie zdolności kredytowej o kilkanaście tysięcy. Co więcej, rezygnacja z dojazdów do pracy samochodem – przy założeniu odkładania zaoszczędzonej kwoty – pozwala zgromadzić wkład własny ma zakup mieszkania.

Wystąp o niewielką podwyżkę

Masz dobre układy z szefem? Możesz spróbować poprosić o podwyżkę. Jak się okazuje nie musi być ona zbyt duża, abyś mógł utrzymać zdolność kredytową na takim samym poziomie jak pod koniec 2011 roku. Home Broker zapytał banki ile minimalnie musielibyśmy zarabiać aby dostać kredyt w wysokości 250 tys. zł pod koniec 2011 i na początku 2012 roku. Jak się okazuje, aby utrzymać zdolność kredytową na tym poziomie, wystarczy wyprosić podwyżkę wysokości 160 zł (jest uśredniona wartość z kilku banków). Jeśli nie masz szansy na podwyżkę nawet o tak niewielką kwotę sprawdź czy w ciągu ostatniego roku nie dostałeś premii, czy nagród – udokumentowanie tych wpływów, a także dodatkowych umów o dzieło (chociażby za wypracowane nadgodziny itp.) może pomóc zwiększyć szanse na kredyt mieszkaniowy w pierwotnie planowanej wysokości.

Nie próbuj oszukać banku

Wszystkie powyższe metody są skuteczne i nie wzbudzają najmniejszych „moralnych” zastrzeżeń. Ale ponieważ, jak wiadomo, Polak jest pomysłowy, zdarzają się też inne koncepcje. Przykładem może być rozdzielność majątkowa. Może być ona pomocna w przypadku, gdy jeden z małżonków ma złą historię w BIK, która dyskwalifikuje go przy ubieganiu się o kredyt, bądź osiąga bardzo niskie dochody (lub nie ma ich wcale). Po ustanowieniu rozdzielności mieszkanie może kupić i zaciągnąć pod nie kredyt jeden z małżonków. Ale uwaga, takie działanie może być potraktowane jako próba oszukania banku. Dlatego banki zabezpieczają się przed takimi przypadkami, na przykład w ten sposób, że żądają, aby rozdzielność trwała przynajmniej od pół roku. Poza tym jest ono mało skuteczne w sytuacji, gdy małżonkowie nadal razem mieszkają, czyli tworzą wspólne gospodarstwo domowe, bo w kosztach utrzymania bank przyjmie dwie osoby (plus ewentualnie dzieci).

Arkadiusz Rojek / Home Broker


Article source: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Niezbednik-kredytobiorcy-w-2012-roku-2461728.html

gru 302011
 

Klienci banku uważają, że w umowach, zwanych umowami tzw. starego
portfela, znajduje się budzący zastrzeżenia zapis regulujący
zmiany oprocentowania. Klienci podnosili, że przy niekorzystnej dla nich
zmianie pewnych parametrów ekonomicznych bank podnosił oprocentowanie
kredytu, a przy zmianie korzystnej –
nie obniżał go lub obniżał w niewystarczającym stopniu. Argumenty te podziela Miejski Rzecznik Konsumentów w Warszawie,
który reprezentuje poszkodowanych przed sądem. Według rzecznika BRE
Bank nienależycie wykonywał swoje zobowiązanie wobec klientów. Bank bądź
nie obniżał oprocentowania w ogóle, bądź obniżał je w niewystarczającym
zakresie. Spowodowało to szkodę po
stronie konsumentów z tytułu pobierania zawyżonych kwot odsetek.

Możliwość składania pozwów zbiorowych pozwalających osobom poszkodowanym dochodzić roszczeń w jednym grupowym
postępowaniu cywilnym przewiduje ustawa, która weszła w życie w połowie lipca 2010 roku. Pozew zbiorowy może złożyć przynajmniej 10 osób – warunkiem
złożenia takiego pozwu jest
oparcie go na jednakowej podstawie. Ze względu na rangę spraw
rozpatrywanych w tym typie postępowania mogą być one prowadzone jedynie
przed sądami okręgowymi.

PAP, arb

Article source: http://www.wprost.pl/ar/285580/Klienci-kontra-BRE-Bank-Poszlo-o-kredyty-we-frankach/

 Posted by at 13:30  Tagged with:
gru 302011
 

2011-12-30 07:00
Źródło:

Hanna Hylińska – Bankier.pl

Tym razem nie Kasia Kowalska, nie Anna Maria Jopek, ani zespół Zakopower z Sebastianem Karpiel-Bułecką zachęci do wzięcia kredytu hipotecznego. Bank Millennium zrealizował nową kampanię reklamową bez wykorzystania znanej twarzy.

Banki na różne sposoby zachęcają do skorzystania z oferty kredytu mieszkaniowego. Reklamy z celebrytami stały się normą. Bank Millennium, w którego kampaniach reklamowych występowali już między innymi znani muzycy, aktorzy i sportowcy sięgnął po nowe narzędzie. Po krótkiej opowieści z różowym ptaszkiem czy gadem w roli głównej, instytucja interaktywnie zachęca do złożenia wniosku kredytowego.

„Poczuj radość, jaką daje dom”

Na stronie internetowej banku potencjalny klient może wypełnić mini-test. Krótka zabawa ma na celu zainteresowanie potencjalnego klienta ciekawą formą, przekazanie mu kilku informacji o produkcie i pozyskanie przez niego danych potrzebnych do kontaktu ze strony banku.


Krok pierwszy to określenie charakteru klienta – mamy do wyboru wariant rozrywkowy, rodzinny, typ przyrodnika, sportowca i smakosza. Krok drugi to wybór preferowanej lokalizacji – należy wpisać miasto i ulicę, w okolicy której chcielibyśmy zamieszkać. Przykładowo, jeśli jedną z naszych pasji jest sport, po wpisaniu miasta i ulicy, przed oczami ukaże nam się mapka z podaną wcześniej okolicą i zaznaczonymi obiektami – boiskami, klubami sportowymi, basenami i ośrodkami fitness. Mapka znajduje nawet małe miasteczka i wsie.

Dotychczas w reklamach produktów Banku Millennium wystąpiło wiele znanych twarzy. Interaktywna zabawa to ciekawa forma promocji i odejście od dobrze znanego i powoli zużywającego się sposobu na przyciągnięcie klienta za pomocą aktora, piosenkarza czy kogoś znanego z tego, że jest znany.

Hanna Hylińska,
Redaktor Bankier.pl



ZUS przysłał list żeby wybrać OFE? Masz czas do 10 stycznia!
Nie czekaj na losowanie. Sam wybierz Amplico OFE – czołowy fundusz emerytalny, skuteczne długoterminowe inwestycje, konto online. Sprawdź!

Dodaj komentarz

Komentarze do artykułu

Article source: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Bank-Millennium-interaktywnie-zaprasza-po-hipoteke-2461533.html

 Posted by at 13:30  Tagged with: